Chociaż przywykło się myśleć, że handel ludźmi to daleka przeszłość, to polski kapitalizm udowadnia nam, że proceder ten funkcjonuje nadal. Jak donosi „Newsweek”, Ukrainki rodzą dzieci i sprzedają je bogaczom. W luksusowym warszawskim szpitalu na Wilanowie często można spotkać ukraińskie kobiety, które następnie przekazują swoje dzieci w opiekę zamożnych zachodnich rodzin. Szacuje się, że corocznie w Polsce sprzedaje się ok. 2 tys. dzieci.
Po śledztwie magazynu sprawą zainteresowało się polskie Ministerstwo Sprawiedliwości. „W związku z artykułami o procederze sprzedaży dzieci urodzonych w Polsce przez obywatelki Ukrainy informuję, że jutro zostanie skierowane zawiadomienie do Prokuratury Krajowej.” – napisał na Twitterze wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. Chociaż w przeszłości podejmowano śledztwa w tej sprawie, to – jak wynika z komunikatów prokuratury – nie dopatrzono się handlu żywym towarem.
„Brzuch do wynajęcia” czyli surogactwo. Oto czym zajmują się obywatelki „wyzwolonej” Ukrainy. Oprócz najbardziej upokarzających prac, marnie opłacanych, często na czarno z pominięciem prawa pracy i warunków BHP, zmuszone są „wynajmować” własny brzuch – a raczej jak to powinno się nazywać – sprzedawać swoje własne dzieci. Niech napatrzą się na to ci, którzy myślą, że dzisiejsza zawierucha wokół Białorusi finansowana z zachodu przyniesie obywatelom tego kraju jakiekolwiek „wyzwolenie”.