To, że rolnictwo jest ciężką pracą wie każdy, kto miał kiedykolwiek styczność z wsią. Chociaż postęp techniczny idzie do przodu, to nie wiąże się to koniecznie z ułatwieniem życia polskiego rolnika. Wielu z nich nadal nie stać na zakup nowych maszyn, a jeśli już, to poprzez kredyty wymieniają jedynie część swojego parku maszynowego.
Jak donosi Tygodnik Rolniczy, w latach 2020-2021 roku doszło na samym Mazowszu do ponad 180 samobójstw w tej grupie zawodowej. Są to statystyki policyjne, które nie rozważają przyczyn targnięcia się na życie. Problem jednak ten jest widoczny i wielu zwraca na niego uwagę. We Francji codziennie popełnia samobójstwo dwóch rolników.
Przyczyny podawane przez powyższy portal to między innymi: niedocenienie ciężkiej pracy, brak osoby kontynuującej pracę na roli czy nagłe kłopoty finansowe. Na końcu autorka tekstu konkluduje, że w przypadku wypalenia zawodowego należy udać się do specjalisty. Porada ta jest słuszna, ale jednak nie ociera się nawet o istotę problemu, a tą jest opieranie się nadal na prywatnych gospodarstwach rolnych, zamiast unowocześnienia gospodarki i postawienia na takie kolektywne organizmy jak spółdzielnia czy PGR.
Gdyby odciążyć pracę na wsi poprzez równomierne rozłożenie jej na zatrudnionych w spółdzielni, gdyby zadbać o czas wypoczynku i godziwe regularne wynagrodzenie, to już część powyższych problemów mielibyśmy z głowy. Jeżeli chodzi zaś o osoby, które miałyby przejąć gospodarstwo – jest to nieuniknione, że na wsi dochodzi do koncentracji kapitału i zgodnie z logiką kapitalizmu przetrwają jedynie najwięksi gracze. Jak widać, przeobrażenie to nie następuje bez bólów. Po co marnować tyle żyć, gdy można kolektywizować?